wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 2

 ie pamiętałam kiedy zasnęłam. Spojrzałam na zegarek. Była 20.00. Tym właśnie sposobem przespałam cały dzień. Ból brzucha ustał. Ciepły wietrzyk owiewał moją zimną twarz. Cisza, spokój i brak mojej matki sprawiały że to miejsce było dla mnie rajem. Jedyna czego mi tu brakowało to mój pies. Gremlin... kiedy jego imię rozbrzmiało w mojej głowie podniosłam się na równe nogi uświadomiłam sobie że cały dzień biedaczek spędził sam pewnie cały czas siedział pod biurkiem.. zawsze tam siedział kiedy się bał. moja wiatrówka była wilgotna od mchu i przesiąknięta jego zapachem. Szłam ciesząc się rześkim powietrzem nie myślałam zupełnie o niczym ani się obejrzałam a byłam po drugiej stronie mostu. Dopadły mnie obrazy tego co zastanę po powrocie do domu. Widziałam moją matkę siedzącą nad wódką albo to że zastanę ją pod sklepem i ci jej durni pijaccy znajomi zaczną się do mnie dowalać. Cała droga do domu minęła mi na tych rozmyślaniach, nawet nie spostrzegłam kiedy stanęłam pod drzwiami mieszkania. Jeden głęboki wdech i weszłam do środka. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu mieszkanie było posprzątane. Byle jak ale ogólnie było czysto. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i zdjęłam buty. Szybko zrozumiałam to nagłe zawzięcie mojej matki do sprzątania. Miała kolejnego "gościa". Z dużego pokoju dobiegał głośny śmiech mojej matki. Weszłam do salonu. Facet który tam siedział miał na oko 21 lat, krótko ścięte jasne blond włosy, nie był specjalnie umięśniony ale nie był też słaby. Miał na sobie dżinsy i koszulkę z zespołem Metalica. Na pierwszy rzut oka był pierwszym porządnym facetem którego tu zastałam. Inni byli niechlujnie ubrani, śmierdzący i pijani. Przychodzili tylko po to żeby zabawić się z moją matką, a ona zachowywała się jak wytresowana suka. Tym razem piła tylko ona. Mimo tego coś mi w nim nie pasowało... jego spojrzenie. Blado niebieskie oczy spoglądały na mnie łapczywie, jak wygłodzona puma na kawał świeżego mięsa.
- Ty jesteś Mina ? - Powiedział mężczyzna wymawiając moje imię z dziwnym błyskiem oka. Skinęłam głową.
- Twoja matka opisała cię trochę inaczej... - W jego głosie wychwyciłam dziwne zadowolenie.
- Doprawdy ? Czyli jak ? - Odpowiedziałam z lekką nutą pogardy. Domyślałam się jak. Po jego minie musiała mnie opisać jako nieporadną tępą sukę. Byłam ciekawa czy mi odpowie czy się speszy. 
- Wygląda na bystrą i nie jest wcale brzydka. - Zwrócił się do mojej matki która właśnie kończyła butelkę. Bekła. Była obrzydliwa niedomyta i śmierdząca piwskiem. Jak on mógł z nią siedzieć przy jednym stole ?
- Ona ?! Gdzie ty masz oczy ? Popatrz na jej ryj.- Wybełkotała przekręcając słowa. Mężczyzna uśmiechnął się, w jego minie było widać pogardę. Nie potrafiłam rozszyfrować czy była ona skierowana do mnie, ojej matki czy do nas obu ? Chciałam odejść ale jego natarczywe spojrzenie nie pozwalało mi się ruszyć. Każdy mój mięsień chciał zrobić w tył zwrot ale nie był wstanie. Już chciałam się go zapytać na co się tag gapi ale zabrakło mi odwagi. 
- Na co tu kurwo czekasz ?! Wypierdalaj do pokoju już nie ma cię tu ! - Spojrzałam na nią z pogardą. Gdy wychodziłam z pokoju odprowadzało mnie jego nieprzyjemne spojrzenie. Poczułam się spokojnie dopiero po zamknięciu drzwi mojego pokoju. Nie pomyliłam się. Gremlin siedział pod biurkiem kiedy mnie zobaczył zaczął merdać ogonem. Ruchem ręki przywołałam go do siebie. Nie musiałam powtarzać wyglądał jakby kamień spadł mu z serca. Wtuliłam twarz w jego czarną sierść a on spoglądał na mnie swoimi mądrymi oczyma. Dopiero teraz zobaczyłam że wszystkie rzeczy zagracające mieszkanie spoczywały na moim łóżku i biurku. Moja złudna nadzieja że posprzątała prysła jak bańka mydlana. Poczułam się bezsilna czułam jak łzy ściekają mi po policzku. Nie byłam nikomu potrzebna wiedziałam o tym każdego ranka kiedy otwierałam oczy. Wiedziałam że gdybym umarła nikt by nie zapłakał. Byłam wściekła. Pozbierałam wszystkie rzeczy które nie należały do mnie i wyrzuciłam do jej pokoju. Dawno tu nie byłam. Było to miejsce które nie ucierpiało tak bardzo na obecności mojej matki bo spała głównie w salonie. Wszechobecny kurz i odór papierosów . Te słowa najlepiej go opisują. Prychnęłam z pożałowaniem i wyszłam. Zasłoniłam rolety w moim pokoju. Od małego bałam się że zobaczę za nimi wisielca. Położyłam pościel na krześle po czym docisnęłam gwóźdź w łóżku bo inaczej by się nie zamknęło, rozłożyłam na nim pościel i po cichutku podreptałam do łazienki. Martwiło mnie coś w tym mężczyźnie dlatego w żaden sposób nie chciałam zwracać na siebie jego uwagi. Nie zauważył mnie. Odetchnęłam z ulgą. Zrzuciłam z siebie ubranie i podreptałam pod prysznic. Po drodze moją uwagę przykuło moje odbicie. Było szkaradne. Kasztanowe włosy były jednym wielkim kołtunem, ciemno niebieskie oczy i granatowe prostokątne okulary mocno wyróżniały się na tle posiniaczonej skóry. Przez prawy policzek przebiegała cienka rana zapewne powstała w wyniku porannej awantury. Cały brzuch miałam posiniaczony. Nie mogłam znieść spojrzenia moich własnych oczu. Patrzyły na mnie mieszanką bólu, bezsilności i żałosności. W głowie brzmiało mi jedno pytanie. Dlaczego się nie postawię ? Może w bidulu byłoby mi lepiej ? Odpowiedzieć pojawiła się niespodziewanie szybko. Wolałam wybrać znajome zło, po mojej matce wiedziałam czego się spodziewać wiedziałam jak mam z nią żyć. A w domu dziecka musiała bym wszystkiego uczyć się na nowo i nie mogłabym zabrać Gremlina. Odwróciłam wzrok i czym prędzej weszłam pod prysznic. Dokładnie się umyłam i założyłam moje krótkie spodenki i zadurzy podkoszulek które służyły mi za pidżamę. Wychodząc dołożyłam wszelkich starań aby nie zobaczyć swojego odbicia i jak zawsze aby poruszać się cicho. Byłam już w tym wprawiona. Rozczesałam mokre włosy i upewniłam się że dzicy imprezowicze nie mają zamiaru się nigdzie ruszać. Kiedy byłam już tego pewna zgasiłam światło i położyłam się spać.
   
                                                                                                 ***

2 komentarze:

  1. świetnie się czyta, chociaż dość przygnębiająco to wszystko brzmi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobają mi się te litery (wyleciało mi z głowy, jak się to się nazywa) na początku rozdziałów, choć przez nie tekst trochę się rozjeżdża.
    Dobrze się czyta, ale spróbuj pisać trochę dłuższe zdania, bo momentami tekst cierpi na syndrom zdyszanego narratora.

    http://dreams-in-red.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prosta zasada:
Czytasz-> Komentujesz-> Żyjesz
Czytasz-> NIE Komentujesz-> Giniesz we śnie ^^