poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 4

(...) Zamarłam. Leżałam w szpitalu a nade mną stało dwóch policjantów. Na ich widok podniosłam się  gwałtownie do pozycji siedzącej.
- Spokojnie. - Powiedział jeden z nich po czym dodał spokojnym urzędowym tonem
- Zadamy ci tylko kilka pytań z wczorajszej nocy. - Na te słowa ścisnęło mnie w żołądku i do tego chyba zbladłam bo drugi zapytał mnie czy wszystko dobrze. Wydawał się przyjemniejszy niż jego towarzysz. Był to niski i drobny facet o czarnych włosach i piwnych oczach. W przeciwieństwie do pierwszego miał ciepły i miły głos. Dopiero teraz zobaczyłam że był ubrany po cywilnemu.
- Chyba... tak - Odpowiedziałam z wahaniem. Bałam się z nimi rozmawiać. Bałam się że tylko zdenerwuje moją matkę. Już kiedyś policja zabrała jej dwójkę dzieci. Nie wiem jak by zareagowała na wieść że żale się policjantom.
- Opowiedz nam po kolei co wydarzyło się zeszłej nocy. - Powiedział pierwszy policjant. Był wysoki i dobrze zbudowany. Zielonooki o gęstych  blond włosach i obojętnym wyrazie twarzy. Miał zimne spojrzenie. Jego oczy mówiły że widział w życiu to o czym ludzie boją się śnić w najgorszych koszmarach a blizna która biegła przez środek jego twarzy to potwierdzała. Wyblakłe zielone oczy w prawie nie zauważalnych gestach lustrowały całe pomieszczenie. Nawet w szpitalu zachowywał czujność. Czego nie można było powiedzieć o jego czarnowłosym towarzyszu. Jego spojrzenie od dłuższego czasu spoglądało to na mnie to na jedną młodych pielęgniarek które od czasu do czasu przechodziły. Widać było że nie potrafi się skupić.
- Eee... Nie pamiętam. - Wydukałam nie pewnie po dłuższej chwili. Nie chciałam nic im mówić było mi strasznie wstyd i nie chciałam żeby mnie zabrali. Starałam się jak tylko mogłam dawać wymijające odpowiedzi ale nie kłamać. Oboje chyba to wyczuli. Wysoki blondyn chciał coś powiedzieć ale mały go ubiegł
- Spróbuj sobie przypomnieć. Zebraliśmy już zeznania od twojej matki i sąsiadów... ale twoje zeznania i tak mają tu kluczowe znaczenie ponieważ twoja matka była pijana i nie pomogła nam zbyt dużo... zapewniam że nie stanie ci się żadna krzywda chcemy ci pomóc ale musisz powiedzieć nam jak było bo bez tego nic nie zdziałamy. - Usiłował mnie uspokoić ale nic z tego. Na wspomnienie tamtego wieczoru ścisnęło mnie w dołku, po plecach przebiegł zimny dreszcz, ręce zacisnęły się w pięści a treść żołądka podskoczyła mi do gardła. Musiałam zrobić się zielona bo mały czarny poszedł do mnie z wiadrem. Pokiwałam przecząco głową że nie jest mi ono potrzebne.
- Na pewno ? Jesteś cała zielona może jednak... - Wyczułam w jego głosie i spojrzeniu litość. Nienawidzę cudzej litości. Cały czas podchodził do mnie z tym cholernym wiadrem a nie lubię kiedy ktoś do mnie podchodzi.
- Powiedziałam że nie chce go ! - Warknęłam stanowczo. Nie wiedziałam nawet że stać mnie na taki ton głosu. Położył wiadro możliwie jak najbliżej mnie na wypadek gdybym zmieniła zdanie i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Co ja mam zrobić żeby w końcu sobie poszli ? Blondyn wyraźnie zniecierpliwiony chciał coś powiedzieć ale go ubiegłam.
- Słabo się czuję - Wymamrotałam cicho. Zamknął usta po czym zawołał pielęgniarkę. Po krótkiej chwili zjawiła się młoda drobna kobieta o blond włosach, niebieskich oczach i melodyjnym głosie. Miała na oko 25 lat. Spojrzała na mnie i od razu zakończyła wizytę policjantów. Punkt dla mnie. Pożegnali się i poprosili o kontakt gdy już poczuje się lepiej. Z ulgą patrzyłam jak opuszczają sale. Blondynka podeszła do mnie i powiedziała że gdy tu trafiłam byłam skrajnie wyczerpana. Właśnie tłumaczyła mi że zostanę tu jeszcze parę dni na obserwacjach gdy przypomniałam sobie pewien fakt.
- Gdzie jest moja matka ? - Zapytałam. Fakt że policja znalazła ją wtedy zalaną wcale nie napawał mnie radością.
- Z tego co wiem to zabrano ją do izby wytrzeźwień a potem pewnie zostanie umieszczona w areszcie śledczym, do momentu kiedy sąd wyda wyrok.
- A co stanie się ze mną ?
- Ty pewnie do czasu orzeczenia  wyroku będziesz w ... - Zamilkła gdy zobaczyła moją minę. Wiedziałam co chciała powiedzieć izba dziecka. To słowo wypowiedziane realnie sprawiło że po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. Kobieta widząc jak zareagowałam na jej słowa dodała pospiesznie
- Ale na razie nie musisz się martwić bo jeszcze dobrych kilka dni zostaniesz tutaj a tam się tobą dobrze zajmą.
Wysłałam jej krzywe spojrzenie.
- No dobrze jak się czujesz ? - Zapytała lekko speszona. To było głupie pytanie zważywszy na to że przeżyłam próbę gwałtu czekała mnie pogadanka z policją sprawa w sondzie i jak amen w pacierzu dom dziecka. Czułam się podle. Cały czas towarzyszyło mi poczucie wstydu, miałam wrażenie że wszyscy patrzą się na mnie jak na trędowatą. Jakikolwiek nawet przypadkowy dotyk sprawiał mi dyskomfort i wywoływał mdłości. Miałam wielką ochotę zapaść się pod ziemię tak aby już nigdy nie musieć znosić niczyjego spojrzenia. Czułam się samotna. Jak zwykle musiałam liczyć na siebie i ten fakt był niczym wisienka na zatrutym torcie. Czy miałam ochotę mówić o tym tej kobiecie która nie miała prawdopodobnie żadnych problemów ? Nie, nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie odpowiadałam jej przez dłuższą chwilę. Nagle coś mocno mną wstrząsnęło. Uświadomiłam sobie że w mieszkaniu został mój pies.
- Czy wie pani co stało się z moim psem ? - Zapytałam starając się ukryć zdenerwowanie. Miałam nadzieję że będzie coś wiedziała.
- Tak sąsiadka powiedziała że na pewno będziesz o niego pytać prosiła żeby ci powiedzieć że weźmie go do czasu kiedy nie wrócisz. - Kamień spadł mi z serca. Wiedziałam że u pani Wiesi niczego mu nie zabraknie i to mnie pocieszało. Wiedziałam że w domu dziecka nie pozwolą mi go zatrzymać, a mimo to miałam cichą nadzieję że zostanie ze mną. Nie wiedziałam która jest godzina policja powiedziała że to wydarzyło się wczoraj czyli dzisiaj jest sobota 5. Październik.
- Która godzina - Zapytałam.
- 19.45. - Odpowiedziała pielęgniarka. Byłam zmęczona. Wydarzenia jakie przyniosą kolejne dni doprowadziły mnie do wyczerpania. Pokiwałam głową.
- Odpocznij teraz. Gdybyś gorzej się poczuła to naciśnij ten guzik. - wskazała palcem przycisk znajdujący się obok łóżka - Albo zawołaj mnie - Dokończyła po czym oddaliła się w swoją stronę. Położyłam się i momentalnie zasnęłam

                                                                                ***

 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 3


oczułam jak coś wpełza mi do łóżka. Zamarłam czułam jak wszystkie moje mięśnie napinają się. Powoli odwróciłam głowę widok który tam zobaczyłam zmroził mi krew w żyłach. Ten sam tajemniczy facet który siedział w salonie teraz był tutaj. Chciałam krzyknąć ale dźwięk utkwił mi w gardle. Byłam przerażona i cała sztywna. Usłyszałam jego szept.
- Nie krzycz i współpracuj to nie zrobię ci wielkiej krzywdy. - Mruczał mi do ucha. Poczułam jak jego ręka wędruje pod kołdrę i wędruje po moich nogach. Od dotyku jego zimnych rąk przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wtulił twarz w mój dekolt. Skrzywiłam się z obrzydzenia. Nie potrafiłam nic zrobić byłam sparaliżowana. Kątem oka zobaczyłam ramkę ze zdjęciem mojej babci leżącą na stoliku. Nie wiedziałam co robię, zupełnie nad tym nie panowałam. Sięgnęłam po ramkę i z całej siły uderzyłam go nią w głowę. Kropelki jego krwi  spadły mi na rękę. Odskoczył jak poparzony. Chciałam wstać i uciec ale on był szybszy uderzył mnie pięściom w twarz. Odzyskałam nad sobą kontrolę. Krzyknęłam z całej siły. Przygwoździł mnie do łóżka. Dostrzegłam spojrzenie jego zimnych oczu patrzyły na mnie z nienawiścią jak na przedmiot który można wykorzystać. Powiedział mi do ucha
- Nie krzycz bo nikt cię nie uratuje. Twoja matka jest zalana w trupa nikt jej nie obudzi a to czy ta noc będzie dla ciebie przyjemna zależy tylko od ciebie.- Wtulił twarz w moja dłoń mój kciuk sam powędrował prosto do jego oka. Jego rozdzierający krzyk zadzwonił mi w uszach przestałam nad sobą panować. Padł na ziemię a ja złapałam ramkę która lśniła w ciemnościach i kilkakrotnie wbiłam w jego głowę. Krzyczał. Ale ja nie mogłam przestać cały czas okładałam go metalowa ramką. W końcu krzyk ustał. Jego miejsce zastąpił dźwięk syren. Wstałam. Na moich rękach było mnóstwo krwi nie tylko na rękach, wszędzie była krew. Robiło mi się ciemno przed oczami i zachwiałam się. Było mi już wszystko jedno osunęłam się na łóżko z wielkim bólem głowy.

                                                                                             ***
Otworzyłam oczy. Wszystko mnie bolało byłam otulona kocem i leżałam na twardym łóżku. Dopiero po krótkiej chwili zorientowałam się gdzie jestem przeraziłam się ....

Ciąg dalszy w czwartym rozdziale. Bardzo was proszę o komentowanie żebym wiedziała co jeszcze muszę poprawić :)    

Rozdział 2

 ie pamiętałam kiedy zasnęłam. Spojrzałam na zegarek. Była 20.00. Tym właśnie sposobem przespałam cały dzień. Ból brzucha ustał. Ciepły wietrzyk owiewał moją zimną twarz. Cisza, spokój i brak mojej matki sprawiały że to miejsce było dla mnie rajem. Jedyna czego mi tu brakowało to mój pies. Gremlin... kiedy jego imię rozbrzmiało w mojej głowie podniosłam się na równe nogi uświadomiłam sobie że cały dzień biedaczek spędził sam pewnie cały czas siedział pod biurkiem.. zawsze tam siedział kiedy się bał. moja wiatrówka była wilgotna od mchu i przesiąknięta jego zapachem. Szłam ciesząc się rześkim powietrzem nie myślałam zupełnie o niczym ani się obejrzałam a byłam po drugiej stronie mostu. Dopadły mnie obrazy tego co zastanę po powrocie do domu. Widziałam moją matkę siedzącą nad wódką albo to że zastanę ją pod sklepem i ci jej durni pijaccy znajomi zaczną się do mnie dowalać. Cała droga do domu minęła mi na tych rozmyślaniach, nawet nie spostrzegłam kiedy stanęłam pod drzwiami mieszkania. Jeden głęboki wdech i weszłam do środka. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu mieszkanie było posprzątane. Byle jak ale ogólnie było czysto. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i zdjęłam buty. Szybko zrozumiałam to nagłe zawzięcie mojej matki do sprzątania. Miała kolejnego "gościa". Z dużego pokoju dobiegał głośny śmiech mojej matki. Weszłam do salonu. Facet który tam siedział miał na oko 21 lat, krótko ścięte jasne blond włosy, nie był specjalnie umięśniony ale nie był też słaby. Miał na sobie dżinsy i koszulkę z zespołem Metalica. Na pierwszy rzut oka był pierwszym porządnym facetem którego tu zastałam. Inni byli niechlujnie ubrani, śmierdzący i pijani. Przychodzili tylko po to żeby zabawić się z moją matką, a ona zachowywała się jak wytresowana suka. Tym razem piła tylko ona. Mimo tego coś mi w nim nie pasowało... jego spojrzenie. Blado niebieskie oczy spoglądały na mnie łapczywie, jak wygłodzona puma na kawał świeżego mięsa.
- Ty jesteś Mina ? - Powiedział mężczyzna wymawiając moje imię z dziwnym błyskiem oka. Skinęłam głową.
- Twoja matka opisała cię trochę inaczej... - W jego głosie wychwyciłam dziwne zadowolenie.
- Doprawdy ? Czyli jak ? - Odpowiedziałam z lekką nutą pogardy. Domyślałam się jak. Po jego minie musiała mnie opisać jako nieporadną tępą sukę. Byłam ciekawa czy mi odpowie czy się speszy. 
- Wygląda na bystrą i nie jest wcale brzydka. - Zwrócił się do mojej matki która właśnie kończyła butelkę. Bekła. Była obrzydliwa niedomyta i śmierdząca piwskiem. Jak on mógł z nią siedzieć przy jednym stole ?
- Ona ?! Gdzie ty masz oczy ? Popatrz na jej ryj.- Wybełkotała przekręcając słowa. Mężczyzna uśmiechnął się, w jego minie było widać pogardę. Nie potrafiłam rozszyfrować czy była ona skierowana do mnie, ojej matki czy do nas obu ? Chciałam odejść ale jego natarczywe spojrzenie nie pozwalało mi się ruszyć. Każdy mój mięsień chciał zrobić w tył zwrot ale nie był wstanie. Już chciałam się go zapytać na co się tag gapi ale zabrakło mi odwagi. 
- Na co tu kurwo czekasz ?! Wypierdalaj do pokoju już nie ma cię tu ! - Spojrzałam na nią z pogardą. Gdy wychodziłam z pokoju odprowadzało mnie jego nieprzyjemne spojrzenie. Poczułam się spokojnie dopiero po zamknięciu drzwi mojego pokoju. Nie pomyliłam się. Gremlin siedział pod biurkiem kiedy mnie zobaczył zaczął merdać ogonem. Ruchem ręki przywołałam go do siebie. Nie musiałam powtarzać wyglądał jakby kamień spadł mu z serca. Wtuliłam twarz w jego czarną sierść a on spoglądał na mnie swoimi mądrymi oczyma. Dopiero teraz zobaczyłam że wszystkie rzeczy zagracające mieszkanie spoczywały na moim łóżku i biurku. Moja złudna nadzieja że posprzątała prysła jak bańka mydlana. Poczułam się bezsilna czułam jak łzy ściekają mi po policzku. Nie byłam nikomu potrzebna wiedziałam o tym każdego ranka kiedy otwierałam oczy. Wiedziałam że gdybym umarła nikt by nie zapłakał. Byłam wściekła. Pozbierałam wszystkie rzeczy które nie należały do mnie i wyrzuciłam do jej pokoju. Dawno tu nie byłam. Było to miejsce które nie ucierpiało tak bardzo na obecności mojej matki bo spała głównie w salonie. Wszechobecny kurz i odór papierosów . Te słowa najlepiej go opisują. Prychnęłam z pożałowaniem i wyszłam. Zasłoniłam rolety w moim pokoju. Od małego bałam się że zobaczę za nimi wisielca. Położyłam pościel na krześle po czym docisnęłam gwóźdź w łóżku bo inaczej by się nie zamknęło, rozłożyłam na nim pościel i po cichutku podreptałam do łazienki. Martwiło mnie coś w tym mężczyźnie dlatego w żaden sposób nie chciałam zwracać na siebie jego uwagi. Nie zauważył mnie. Odetchnęłam z ulgą. Zrzuciłam z siebie ubranie i podreptałam pod prysznic. Po drodze moją uwagę przykuło moje odbicie. Było szkaradne. Kasztanowe włosy były jednym wielkim kołtunem, ciemno niebieskie oczy i granatowe prostokątne okulary mocno wyróżniały się na tle posiniaczonej skóry. Przez prawy policzek przebiegała cienka rana zapewne powstała w wyniku porannej awantury. Cały brzuch miałam posiniaczony. Nie mogłam znieść spojrzenia moich własnych oczu. Patrzyły na mnie mieszanką bólu, bezsilności i żałosności. W głowie brzmiało mi jedno pytanie. Dlaczego się nie postawię ? Może w bidulu byłoby mi lepiej ? Odpowiedzieć pojawiła się niespodziewanie szybko. Wolałam wybrać znajome zło, po mojej matce wiedziałam czego się spodziewać wiedziałam jak mam z nią żyć. A w domu dziecka musiała bym wszystkiego uczyć się na nowo i nie mogłabym zabrać Gremlina. Odwróciłam wzrok i czym prędzej weszłam pod prysznic. Dokładnie się umyłam i założyłam moje krótkie spodenki i zadurzy podkoszulek które służyły mi za pidżamę. Wychodząc dołożyłam wszelkich starań aby nie zobaczyć swojego odbicia i jak zawsze aby poruszać się cicho. Byłam już w tym wprawiona. Rozczesałam mokre włosy i upewniłam się że dzicy imprezowicze nie mają zamiaru się nigdzie ruszać. Kiedy byłam już tego pewna zgasiłam światło i położyłam się spać.
   
                                                                                                 ***

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 1


hłód poranka zwiastował nadejście nowego dnia. A nowy dzień oznaczał nowe problemy.
Nie miałam ochoty opuszczać łóżka doskonale wiedziałam,  wiedziałam co zobaczę
po przekroczeniu progu mojego pokoju który był dla mnie jedynym spokojnym miejscem w domu.
Wstawałam bardzo wcześnie żeby uniknąć awantury. Narzuciłam na siebie bluzę żeby nie zmarznąć.
W całym mieszkaniu panował chłód ponieważ moja matka wolała wydawać pieniądze na swoich gachów
i wódkę niż na rachunki. Wyjęłam z szafki znoszone dżinsy, czarny podkoszulek, czarny zwiewny sweterek
i bieliznę po czym bezszelestnie podreptałam do łazienki. W przedpokoju panował półmrok, a brudne ściany
odpychały swoim wyglądem. W powietrzu unosił się zapach papierosów. Weszłam do łazienki zrzuciłam z siebie ubranie po czym weszłam pod prysznic. Byłam przyzwyczajona do lodowatej wody. Nauczyłam się nawet relaksować pod nią. Rano ten relaks był mi najbardziej potrzebny. Dokładnie wytarłam się i ubrałam bieliznę. Umyłam zęby. Moją twarz po wczorajszym wieczorze zdobiły kolejne siniaki. Nałożyłam trochę pudru na twarz aby je ukryć. Puder lekko poprawił sytuację ale nadal były one mocno widoczne. Nienawidziłam swojego odbicia za każdym razem gdy spoglądałam w lustro miałam ochotę je rozbić, dlatego też praktycznie unikałam tego. W głowie zabrzmiał mi szyderczy głos moich rówieśników. Nigdy mnie nie akceptowali a siniaki dawały im tylko kolejne powody do drwin. W łazience jak i w reszcie mieszkania panował syf. Ubrania mojej matki i sierść psa były dosłownie w całym mieszkaniu za wyjątkiem mojego pokoju. Ubrałam się. Wzięłam głęboki wdech i wydech, tak dawałam sobie znać że dzień zaczął się na dobre. Równie cicho co za pierwszym razem wyszłam z łazienki. Minęłam załom przedpokoju. Zajrzałam do dużego pokoju. Moja matka leżała pijana na tapczanie, na stole i podłodze leżały poste butelki po alkoholu a popielniczki były po brzegi wypełnione petami. Jeden nawet jeszcze dymił. Wyszłam stąpając na palcach. Gdyby się obudziła kazała by mi przynieść sobie kolejne butelki, po czym zaczęła by mnie obrażać że w mieszkaniu panuje wszechobecny bałagan który z resztą sama tworzy. Jest jak zaraza, gdy tylko się pojawi przynosi ze sobą syf i smród. Złożyłam rozkładany fotel który służył mi za łóżko. Mój pokój był jedynym czystym miejscem w całym domu. Kiedyś starałam się sprzątać całe mieszkanie ale przy podejściu mojej mamy była to syzyfowa praca więc zrezygnowałam. W pokoju założyłam moją wiatrówkę w kolorze moro i wyszłam do przedpokoju. Mój pies Gremlin już czekał pod drzwiami. Nawet on nauczył się zachowywać cicho. Nie zaczął szczekać jak to zwykły robić inne psy na widok pani. Podniósł tylko wzrok i zamerdał ogonem. Przytuliłam go założyłam moje trampki, po czym wzięłam psa na ręce. Zamknęłam drzwi na klucz i zeszłam po schodach na dół. Dopiero wtedy go puściłam. Gremlin był posłusznym psem i szybko się uczył. Nawet jeżeli podbiegał do kogoś przywitać się, to wracał od razu gdy tylko spostrzegł że się oddalam. Nie lubiłam zostawiać go z moją matką, była skrajnie nie odpowiedzialna, kiedyś na jednej ze swoich pijackich zabaw upiła go. Gdy wracaliśmy s powrotem do domu zobaczyłam panią Wiesie. Była dobrą znajomą mojej babci, mieszkała piętro niżej. Gdy byłam mała często zostawałam pod jej opieką. Wiedziała że moja matka pije tak jak z resztą całe osiedle ona też o tym wiedziała. Ale jako jedyna postrzegała mnie jako normalną. Inni sąsiedzi uważali że jestem taka sama jak moja matka. Nie chciałam żeby zobaczyła moje siniaki więc szybko założyłam kaptur żeby mnie nie poznała. Udało się. Kiedy tylko oddaliła się na bezpieczną odległość pobiegłam z psem na rękach na trzecie piętro na którym mieszkałam. Otworzyłam drzwi i położyłam psa na podłodze. od razu pobiegł do mojego pokoju. Wiedziałam co oznaczało to zachowanie. 

- Gdzie się znowu włóczyłaś ?! Suka nigdy cie nie ma kiedy jesteś potrzebna. - Głos mojej matki dobiegał z kuchni. Pewnie wstała i chciała znowu się napić ale nie znalazła butelek.
- Z psem musiałam wyjść. - Odwarknęłam jej i poszłam do kuchni nalać psu wodę. Woda stała w moim pokoju żeby pod moją nieobecność nie podpadł mojej matce.
- Gdzie się kurwa włóczysz kiedy do ciebie mówię ?! I jakim ty tonem do mnie gówniaro mówisz jesteś na moim utrzymaniu i masz mówić do mnie z szacunkiem. - Nie ma nic przyjemniejszego z rana niż urażona duma nałogowej alkoholiczki.
- Każdy na szacunek musi sobie zasłużyć a ty ?! Mieszkanie zapewnia nam gmina nie potrafisz zapłacić nawet za gaz, wodę i światło tylko to musisz opłacać bo obiady też mamy przydzielone ! - Nie wytrzymałam. Rozdrażniłam ją jeszcze bardziej niż była. Nie potrafiłam zapanować nad słowami, nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać ale teraz łzy ściekały mi stróżkami po twarzy. Słyszałam jak idzie chwiejnym krokiem do przed pokoju ale nic nie mogłam zrobić. Jedyne co pozostało mi zrobić to zacisnąć pięści i cieszyć że Gremlin jest zamknięty w moim pokoju i przynajmniej jemu się nie oberwie. Przez krótki moment czas zdawał się płynąć w zwolnionym tempie. Z tego stanu wyrwał mnie policzek słyszałam co do mnie krzyczała...
- Ty kurwo nie pasuje ci coś ?! To wypierdalaj ! Tylko gdzie ? Twój pierdolony ojciec zostawił mnie bo ty się suko urodziłaś powinnaś być wdzięczna że cię tu trzymam chyba że wolisz trafić do bidula tylko że nikt nie zechce dziecka z tak żadną mordą !!! - Kopnęła mnie. Osunęłam się na ziemię a ona kopnęła mnie jeszcze trzy razy. Wiedziałam że miała rację. Ojciec mnie nienawidzi, Gdyby nie ja to nie mieszkałaby w tej melinie tylko z ojcem w normalnym mieszkaniu nie piła by i mieli by dziecko które by kochali. Które byłoby piękne miało dużo przyjaciół i dobre oceny. Jej krzyk ból który czułam kiedy biła mnie po twarzy i kopała po brzuchu... wszystko to sprawiało że czas niebezpiecznie spowolnił. Nale przestała. Splunęła na mnie i poszła do pokoju. Przemogłam się w sobie żeby wstać. Najszybciej jak tylko umiałam wybiegłam z domu. Był piątek miałam iść do szkoły ale darowałam to sobie. Nie miałam już siły żeby jeszcze słuchać docinek moich "kolegów". Biegłam przed siebie w jedyne miejsce o którym wiem tylko ja. Wbiegłam do lasu przeszłam po złamanym drzewie które łączyło oba brzegi rzeczki była ona dosyć głęboka a jej brzegi strome dlatego nikt tam nie chodził nawet dzieciaki które chciały zrobić sobie wagary. Po drugiej stronie tej rzeki nie było już ścieżek. Mniej więcej 20 minut drogi od rzeki znajdowała się altanka. Podobno kiedyś zakopywał tu swoje ofiary niejaki Joker został skazany na dożywocie w zakładzie psychiatrycznym. Nie bałam się tu przebywać sama to miejsce biło spokojem i odgradzało od całego bałaganu który czekał po drugiej stronie rzeki. Zawsze szkoda mi było Jokera zwłaszcza kiedy pokazali go w telewizji jako mordercę z oszpeconą twarzą zbijającego "młodych ludzi mających przed sobą całe wspaniałe życie" prawdę mówiąc zazdrościłam mu że stał się postrachem całej okolicy, wolałabym żeby się mnie bali i szanowali niż żeby mną pomiatali. Położyłam się w tej porośniętej porostem altance i zamknęłam oczy. Bardzo bolał mnie brzuch a w głowie huczały mi słowa mojej matki.
                                                                             ***

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Prawdziwe oczy wilkołaka


Od najstarszych lat słyszy się o wilkołakach. Zwłaszcza w VI i VII stuleciu, powszechne były wtedy procesy o wilkołactwo. Najsłynniejszym z nich był proces Gillesa Garniera z 1573r, był on posądzony o morderstwo kilkorga dzieci w okolicach miasta Dole. Garnier zeznał że zawarł pakt z diabłem, został poddany długim i bolesnym torturą a rok później 18.1.1574 został spalony na stosie. W dawnych czasach wierzono że wilkołakiem można stać się poprzez stanie się ofiarom uroku, pakty z diabłem, ukąszenie przez wilka i po użyciu specjalnej maści. Niektórzy wieżą że w momencie ukąszenia przez wilka, zwierze przekazuje człowiekowi cząstkę swojej duszy co powoduje że dana osoba robi się nie bezpieczna dla innych. W wielu mitach i legendach wilkołak ujawnia się po zobaczeniu pełni księżyca. Współczesny wilkołak trochę różni się od tego z VI i VII.w jednak tak jak w przypadku wampira jego niektóre cechy się nie zmieniają. Dawniej wilkołakiem mógł stać tylko mężczyzna, dzisiaj w książkach i filmach wilkołakiem częściej są kobiety. Pełnia księżyca od wielu lat była wiązana z wilkołakami, dzisiaj również tak jest z tym wyjątkiem że w wielu filmach wilkołak może zmieniać się na życzenie (w czasie pełni jednak ich siła jest największa), w pierwszych podaniach i legendach srebro mogło jedynie zmienić wilkołaka w człowieka dzisiaj jednak wielu twórców filmowych zrezygnowało z te wersji. Zastąpiła ją wersja o śmiertelności srebra dla wilkołaków. Stworzenia te ( podobnie jak wampiry ) otaczają się niezwykła tajemnicą możemy insynuować wiele możliwości powstania legend o wilkołakach np rozdwojenie jaźni u człowieka który mógł zabić przypadkowe dziecko. Można też przy puszczać że wyjątkowo agresywny mężczyzna w ataku szału zabił jakieś dziecko. Udokumentowane zostały przypadki gdy ludzie pragnący zemsty a nie posiadający wystarczającej siły z własnej woli poddawali się klątwie. Tacy ludzie musieli udać się do głębokiego lasu i głębokim kotle uwarzyć magiczne zioła wypowiadając inkantacje, na końcu zarzucali na siebie skórę wilka. Miało to jednak swoje konsekwencje. Taki człowiek odczuwał wszystko co działo się z skórą cięcie jej nożem (powodowały głębokie rany na plecach a spalenie mogło zabić). Ludzie tacy zostali nazwani mianem "Pasterzami wilków" mieli oni władzę nad tymi zwierzętami co pozwalało im polować z wilkami. Jest wiele wizerunków przestawiających wilkołaki możliwe że nigdy się nie dowiemy które są prawdziwe ale z jednym musimy się zgodzić to wspaniałe tajemnicze stworzenia które skrywają w sobie wielką tajemnicę...

Cała prawda o krwiopijcy


Wielu z was usłyszało o wampirach z filmów lub książek takich jak ''Zmierzch'', ''Underworld'' czy ''Ksiądz''. Są często przestawiane jak bogaci pijący krew ludzie ze stron +18. Ludzie już zapomnieli o tym jaką nie zwykłą aurą otaczają się te istoty. Wielu często myśli że to tylko mit legenda, często bajka. Ale ilu z was pomyślało o dawnych historiach opowiadanych w wielu różnych krajach, oczywiście pewne fakty różniły się od siebie ale we wszystkich tych opowieściach były aspekty nie zmienione. Np.: picie krwi, wyjątkowe zdolności i jeden bardzo istotny fakt wampir ujawnia się po śmierci. Zadacie sobie pytanie skąd wiemy że to prawda, a nie historia wyssana z palca? Tu właśnie tkwi paradoks nie mamy 100% pewności, jest jednak fakt, który odsłania część tajemnicy mało wiarygodny dla niektórych z was ale dość istotny. W dawnych latach ludzie opowiadali wiele różnych historii, ale dlaczego akurat te fakty były nie zmienione. Zastanówmy się może chodziło o chorego psychicznie człowieka, który zbijał ludzi, może ktoś pijany wracający do domu, przez cmentarz zobaczył kogoś, kto jego przekonaniu nie żył, takich możliwości jest naprawdę wiele. Jedna rzecz jest pena, skoro opowieści o tych stworzeniach miały na tyle dużą siłę, żeby zasiać lęk w wielu ludzkich sercach i przetrwać kilka stuleci, na pewno nie były całkowicie wyssane z palca...

Pełnia




















Czy pełnia ma wpływ na ludzi? :
Na pewno każdy z was miewa bezsenne noce, huśtawki nastroju, czy nagłą potrzebę bliskości z drugą osobą. Myślicie że to zwykły przypadek u nie których to prawda. Ale najczęściej winowajcą tych zdarzeń jest pełnia. Połowa z was pewnie pomyśli że jest to wyssane z palca lub powiązane z istnieniem istot pozaziemskich. Ludzie od zarania dziejów wiązali pełnię z wilkołactwem, lunatyzmem lub stanem melancholii. Według statystyk w czasie 2-3 dni przed pełnią i w trakcie jej trwania zdarza się więcej: wypadków drogowych, ataków serca, gwałtów, rozbojów, prób samobójczych, częściej dochodzi do zaburzeń psychicznych i nerwowych. Wyjaśnień tego typu zachowań może być wiele. Astrologowie wieżą że jest to spowodowane "impulsami wysyłanymi" przez księżyc. Energia ta powoduje że jesteśmy bardziej pobudzeni, wrażliwi poddajemy się huśtawką nastrojów i stanom melancholii. Inną możliwą przyczyną są nasze korzenie. Mogliśmy dziedziczyć te cechę po pierwszych ludziach, możliwe że w trakcie pełni miały miejsca cykliczne wydarzenia których emocje odczuwamy. Działa to tak samo jak poczucie bezpieczeństwa, kiedy dawniej spaliśmy "pod gwiazdami" narażeni na ataki drapieżników jedynym poczuciem bezpieczeństwa była grupa. Dlatego teraz gdy się boimy szukamy podpory w bliskich nam osobach. Możliwe że stany jakie wywołuje pełnia działają podobnie. Badania w 1998 wykazały że w trakcie pełni zwiększa się liczba porodów oraz korzystanie z linii telefonicznych. Może pełnia wywołuje w nas stany lękowe popychające nas ku innym? Odpowiedzi jest wiele i wszystkie mają w sobie cząstkę prawdy. Jedno jest pewne coś dziwnego dzieje się w tym czasie...

Prolog


"Śmierć żyje blisko każdego z nas. Dla jednych jest wybawieniem dla innych udrękom. Dla mnie jest ona przyjaciółką, wieczną pokusą. Ona jako jedyna wyciąga do mnie rękę, podczas gdy inni się odsunęli. Ona jest przy mnie każdego dnia i każdej nocy mojego kruchego życia. Otwiera dla mnie jedyną drogę ucieczki. Za każdym razem mówi mi, że jeden mój gest a będzie mogła mnie uratować. Jestem niebezpiecznie blisko niej, a z każdym dniem przybliżają mnie do niej ludzkie sztylety. Jedna rana za dużo. Czara wylewa. Niczym tonący chwytam za jej dłoń."

Jak działa Amulet ?



Amulet, w czasach w których rządzi pogoń za pieniędzmi i coraz to nowymi nowinkami technicznymi, mało który człowiek wierzy w ,,siłę" amuletu, spychając go do strefy zabobonu. W tym poście postaram się rzucić na amulet troszeczkę inne światło.
  Amulet oznacza przedmiot lub czynność broniącą nas przed złymi wpływami lub mająca przyciągnąć bogactwo i szczęście.
Według tej definicji każdy z nas ma jakiś amulet. Zastanówcie się może to być grosik, jakiś drobny przedmiot lub figurka coś z czym jesteśmy związani emocjonalnie. Każda religia ma symbol lub przedmiot pełniący jego rolę. Zastanówmy się jak działa amulet.
Człowiek z natury boi się tego czego nie rozumie bądź nie jest w stanie przewyższyć, instynktownie więc zaczyna szukać wytłumaczenia i obrony, którą kumuluje w ważnym dla niego przedmiocie jednocześnie sprawiając że staje się on siedliskiem energii życiowej (jak ktoś woli energii wszechświata). Przedmiot ten pod wpływem silnej wiary zaczyna ,,spełniać" przeznaczoną mu funkcję.
  Amulet podobnie jak przesąd i wiele innych zjawisk otaczających nas zależy od wiary w nie, tak więc i w sytuacje przed którymi mają nas obronić.