poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 4

(...) Zamarłam. Leżałam w szpitalu a nade mną stało dwóch policjantów. Na ich widok podniosłam się  gwałtownie do pozycji siedzącej.
- Spokojnie. - Powiedział jeden z nich po czym dodał spokojnym urzędowym tonem
- Zadamy ci tylko kilka pytań z wczorajszej nocy. - Na te słowa ścisnęło mnie w żołądku i do tego chyba zbladłam bo drugi zapytał mnie czy wszystko dobrze. Wydawał się przyjemniejszy niż jego towarzysz. Był to niski i drobny facet o czarnych włosach i piwnych oczach. W przeciwieństwie do pierwszego miał ciepły i miły głos. Dopiero teraz zobaczyłam że był ubrany po cywilnemu.
- Chyba... tak - Odpowiedziałam z wahaniem. Bałam się z nimi rozmawiać. Bałam się że tylko zdenerwuje moją matkę. Już kiedyś policja zabrała jej dwójkę dzieci. Nie wiem jak by zareagowała na wieść że żale się policjantom.
- Opowiedz nam po kolei co wydarzyło się zeszłej nocy. - Powiedział pierwszy policjant. Był wysoki i dobrze zbudowany. Zielonooki o gęstych  blond włosach i obojętnym wyrazie twarzy. Miał zimne spojrzenie. Jego oczy mówiły że widział w życiu to o czym ludzie boją się śnić w najgorszych koszmarach a blizna która biegła przez środek jego twarzy to potwierdzała. Wyblakłe zielone oczy w prawie nie zauważalnych gestach lustrowały całe pomieszczenie. Nawet w szpitalu zachowywał czujność. Czego nie można było powiedzieć o jego czarnowłosym towarzyszu. Jego spojrzenie od dłuższego czasu spoglądało to na mnie to na jedną młodych pielęgniarek które od czasu do czasu przechodziły. Widać było że nie potrafi się skupić.
- Eee... Nie pamiętam. - Wydukałam nie pewnie po dłuższej chwili. Nie chciałam nic im mówić było mi strasznie wstyd i nie chciałam żeby mnie zabrali. Starałam się jak tylko mogłam dawać wymijające odpowiedzi ale nie kłamać. Oboje chyba to wyczuli. Wysoki blondyn chciał coś powiedzieć ale mały go ubiegł
- Spróbuj sobie przypomnieć. Zebraliśmy już zeznania od twojej matki i sąsiadów... ale twoje zeznania i tak mają tu kluczowe znaczenie ponieważ twoja matka była pijana i nie pomogła nam zbyt dużo... zapewniam że nie stanie ci się żadna krzywda chcemy ci pomóc ale musisz powiedzieć nam jak było bo bez tego nic nie zdziałamy. - Usiłował mnie uspokoić ale nic z tego. Na wspomnienie tamtego wieczoru ścisnęło mnie w dołku, po plecach przebiegł zimny dreszcz, ręce zacisnęły się w pięści a treść żołądka podskoczyła mi do gardła. Musiałam zrobić się zielona bo mały czarny poszedł do mnie z wiadrem. Pokiwałam przecząco głową że nie jest mi ono potrzebne.
- Na pewno ? Jesteś cała zielona może jednak... - Wyczułam w jego głosie i spojrzeniu litość. Nienawidzę cudzej litości. Cały czas podchodził do mnie z tym cholernym wiadrem a nie lubię kiedy ktoś do mnie podchodzi.
- Powiedziałam że nie chce go ! - Warknęłam stanowczo. Nie wiedziałam nawet że stać mnie na taki ton głosu. Położył wiadro możliwie jak najbliżej mnie na wypadek gdybym zmieniła zdanie i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Co ja mam zrobić żeby w końcu sobie poszli ? Blondyn wyraźnie zniecierpliwiony chciał coś powiedzieć ale go ubiegłam.
- Słabo się czuję - Wymamrotałam cicho. Zamknął usta po czym zawołał pielęgniarkę. Po krótkiej chwili zjawiła się młoda drobna kobieta o blond włosach, niebieskich oczach i melodyjnym głosie. Miała na oko 25 lat. Spojrzała na mnie i od razu zakończyła wizytę policjantów. Punkt dla mnie. Pożegnali się i poprosili o kontakt gdy już poczuje się lepiej. Z ulgą patrzyłam jak opuszczają sale. Blondynka podeszła do mnie i powiedziała że gdy tu trafiłam byłam skrajnie wyczerpana. Właśnie tłumaczyła mi że zostanę tu jeszcze parę dni na obserwacjach gdy przypomniałam sobie pewien fakt.
- Gdzie jest moja matka ? - Zapytałam. Fakt że policja znalazła ją wtedy zalaną wcale nie napawał mnie radością.
- Z tego co wiem to zabrano ją do izby wytrzeźwień a potem pewnie zostanie umieszczona w areszcie śledczym, do momentu kiedy sąd wyda wyrok.
- A co stanie się ze mną ?
- Ty pewnie do czasu orzeczenia  wyroku będziesz w ... - Zamilkła gdy zobaczyła moją minę. Wiedziałam co chciała powiedzieć izba dziecka. To słowo wypowiedziane realnie sprawiło że po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. Kobieta widząc jak zareagowałam na jej słowa dodała pospiesznie
- Ale na razie nie musisz się martwić bo jeszcze dobrych kilka dni zostaniesz tutaj a tam się tobą dobrze zajmą.
Wysłałam jej krzywe spojrzenie.
- No dobrze jak się czujesz ? - Zapytała lekko speszona. To było głupie pytanie zważywszy na to że przeżyłam próbę gwałtu czekała mnie pogadanka z policją sprawa w sondzie i jak amen w pacierzu dom dziecka. Czułam się podle. Cały czas towarzyszyło mi poczucie wstydu, miałam wrażenie że wszyscy patrzą się na mnie jak na trędowatą. Jakikolwiek nawet przypadkowy dotyk sprawiał mi dyskomfort i wywoływał mdłości. Miałam wielką ochotę zapaść się pod ziemię tak aby już nigdy nie musieć znosić niczyjego spojrzenia. Czułam się samotna. Jak zwykle musiałam liczyć na siebie i ten fakt był niczym wisienka na zatrutym torcie. Czy miałam ochotę mówić o tym tej kobiecie która nie miała prawdopodobnie żadnych problemów ? Nie, nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie odpowiadałam jej przez dłuższą chwilę. Nagle coś mocno mną wstrząsnęło. Uświadomiłam sobie że w mieszkaniu został mój pies.
- Czy wie pani co stało się z moim psem ? - Zapytałam starając się ukryć zdenerwowanie. Miałam nadzieję że będzie coś wiedziała.
- Tak sąsiadka powiedziała że na pewno będziesz o niego pytać prosiła żeby ci powiedzieć że weźmie go do czasu kiedy nie wrócisz. - Kamień spadł mi z serca. Wiedziałam że u pani Wiesi niczego mu nie zabraknie i to mnie pocieszało. Wiedziałam że w domu dziecka nie pozwolą mi go zatrzymać, a mimo to miałam cichą nadzieję że zostanie ze mną. Nie wiedziałam która jest godzina policja powiedziała że to wydarzyło się wczoraj czyli dzisiaj jest sobota 5. Październik.
- Która godzina - Zapytałam.
- 19.45. - Odpowiedziała pielęgniarka. Byłam zmęczona. Wydarzenia jakie przyniosą kolejne dni doprowadziły mnie do wyczerpania. Pokiwałam głową.
- Odpocznij teraz. Gdybyś gorzej się poczuła to naciśnij ten guzik. - wskazała palcem przycisk znajdujący się obok łóżka - Albo zawołaj mnie - Dokończyła po czym oddaliła się w swoją stronę. Położyłam się i momentalnie zasnęłam

                                                                                ***

 

3 komentarze:

  1. pisz dalej, pisz, bo super się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oprawa bloga wskazuje na wątek fantasy, ale sama historia jest tak dobra, że w sumie nie wiem, czy chcę, by się pojawił. Opisujesz wszystko fantastycznie - nawet brutalnie zamordowana interpunkcja nie przeszkadza w czytaniu za bardzo. Bohaterka jest bardzo ludzka, łatwo się z nią utożsamić. To rozmyślanie o tym, co się stanie z psem jest takie... bardzo realistyczne.

    http://dreams-in-red.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prosta zasada:
Czytasz-> Komentujesz-> Żyjesz
Czytasz-> NIE Komentujesz-> Giniesz we śnie ^^